poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 11

**Oczami Lily**
Obudziłam się z koszmarnym bólem głowy. Dopiero po paru minutach uświadomiłam sobie, co się wczoraj działo. Jestem dziewczyną Justina. Leżałam obok Justina, głową wtulony był w mój brzuch. On wyglądał tak słodko, tak niewinnie. Oczy miał lekko czerwone, co oznacza że wczoraj musiał płakać.
-Dzień Dobry, księżniczko-powiedział Justin uśmiechając się oraz składając słodkie całusa na moich ustach,
-Dzień Dobry-uśmiechnęłam się
-Jak się spało-spytał
-Bardzo dobrze-odpowiedziałam-A tobie?
-Z tobą zawsze śpi się dobrze kochanie-powiedział, całując moje czoło
-Która godzina?-zapytałam, Justin sięgnął po telefon do szafki
-12.15-odpowiedział
-Kurde. Zaspaliśmy do szkoły
-To chyba dobrze, co nie?
-Taak-zaśmiałam się-Ale wstawaj już bo nie będziemy cały dzień w łóżku leżeć-wstałam z łóżka
-Jeszcze chwilkę-powiedział Justin jak mały chłopczyk.
-To mam pomysł-zaśmiałam się-Ty zostań, a ja pójdę zrobić nam śniadanie
-Tak-krzyknął Justin-To bardzo dobry pomysł 
-To idę-powiedziałam, wychodząc z pokoju
W podskokach zbiegłam ze schodów i poleciałam do kuchni. O dziwo nie spotkałam pijanych nastolatków po wczorajszej imprezie, najwidoczniej już sobie poszli. Weszłam do kuchni, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej potrzebne produkty do zrobienia naleśników. Włączyłam patelnie i zrobiłam ciasto, a już po chwili na talerzu znajdowały się pachnące naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami. Nalałam jeszcze to kubków soku pomarańczowego i razem z tacą pełną naleśników poszłam do pokoju Justina. Nogą uchyliłam drzwi i weszłam do środka, moim oczom ukazał się śpiący Justin. Tacę położyłam na stoliku nocny i powoli wdrapałam się na łóżko. Ręką przejechałam po jego torsie.
-Justin-powiedziałam cichutko, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi, zjechałam ręką niżej i dotknęłam przez majtki penisa Justina, na co ten zajęczał. Delikatnie jezdziłam po nim palcami. Justin chyba myślał, że to jakiś sen bo się nie obudził. 
-Lily! Aaaa-pomrukiwał, a ja się śmiałam bo on dalej spał. Postanowiłam porobić sobie z niego żarty. Ścisnęłam jego penisa i powiedziałam
-Justin, dalej, dalej-ciągle pasując jego wybrzuszenie 
-Lily! Zaraz dojdę-krzyczał, a ja nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, a zdezorientowany Justin otworzył oczy.
-Co jest grane?-zapytał zdziwiony, patrząc w dół-kurwa
-HAHAHAHA-śmiałam się-prawie doszedłeś przez sen
-Bardzo śmieszne!!-krzyknął-Ha.Ha.Ha-udawał śmiech, po czym strzelił focha
-No wez Justin-zaczęłam-Nie fochaj się na mnie-a on dalej nic-Zrobiłam śniadanie-brak odpowiedzi-Naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami-powiedziałam melodyjnie, a Justin od razu się uśmiechnął
-No dobra nie gniewam się już na ciebie-powiedział-Ale dawaj już te naleśniki-wyglądał w tym momencie jak mały chłopczyk 
-A magiczne słowo?-zapytałam z uśmiechem 
-Czary mary-zaśmiał się
-Nie to, to drugie
-Abrakadabra?-zapytał
-Nie!-krzyknęłam-Jeszcze inne
-Proszę?-uśmiechnął się i po chwili dał mi buziaka w policzek
-No-zaczęłam-Tak lepiej-powiedziałam, podając Justinowi talerz z naleśnikami, jednocześnie biorąc swój w ręce.
-Smacznego kochanie-powiedział Justin, a ja już chciałam dziękować-Życzy firma udław się-dokończył
-Dzięki, wiesz. Super, że chcesz żebym się udławiła-udawałam obrażoną 
-Przecież żartowałem, skarbieee-powiedział.
-No okej, okej, nie gniewam się już-pocałowałam Justina w usta
-Masz takie słodziutkie usta
-Hahaha, ty też
-Mógłbym całować je wiecznie
-Ktoś ci zabrania?-zapytałam
-No nie-odłożył nasze talerze i złączył nasze usta w namiętny, ale słodki pocałunek. Przerwał nam go wchodzący do pokoju Johny
-Uuuu, widzę że przeszkodziłem-krzyknął-Ale chciałem się upewnić, że jesteście w domu
-No jak widać jesteśmy!!-krzyknął Justin
-No widzę, widzę-powiedział, śmiejąc się i wychodząc
-No-zaczął-To na czym skończyliśmy?-zapytał Justin
-Już skończyliśmy-odpowiedziałam
-Ale jak to?-zapytał oburzony
-No, tak to. Chciałam iść na miasto z Alex
-Ale możesz iść ze mną
-Ale wolę z Alex
-Czuję się urażony-powiedział, smutny
-No zrozum, to takie babskie sprawy, będziemy latać po sklepach i takie tam-powiedziałam całując go w usta
-No okej-odpowiedział
-To idę się umyć i ubrać-powiedziałam, wstając i idąc do swojego pokoju
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, owinęłam się ręcznikiem, pomalowałam się, po czym podeszłam do szafy wybrać komplet. Ubrana wyszłam z pokoju i poszłam do salonu gdzie zobaczyłam siedzącą przed tv Alex.
-Siema laska, idziemy na zakupy?-spytałam
-Jasne, możemy iść-powiedziała wstając
-Jestem już ubrana, więc możemy iść-powiedziała
Wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy autem wprost do najbliższego centrum handlowego.
Weszłyśmy do środka i najpierw poszłyśmy na kawę. Opowiedziałam Alex, że chodzę z Justinem, na co ona się strasznie ucieszyła. Przez następnych parę godzin chodziłyśmy po sklepach i kupiłyśmy pełno ciuchów. Nagle zadzwonił do mnie telefon, wyciągnęłam go z torebki, spojrzałam na ekran.
Tata.
Ciekawe co chcę.
Odebrałam.
-Hej-przywitałam go
-Lily, musisz wrócić do NY i to szybko-mówił
-Ale jak to? teraz? Co się stało-zapytała zdziwiona
-Angelina..O-on-jąkał się-Ona została postrzelona-wydusił z siebie wystraszony
-Co?!?!?! Kiedy? Boże!-krzyknęłam do telefonu i się od razu rozłączyłam
Nie powiadomiłam nawet Alex, która oglądała wystawę w sklepie tylko rzuciłam zakupy i zaczęłam biec, płacząc w stronę wyjścia.
Boże, jak to się stało!! Dopiero co odzyskałam mamę i mogę ją stracić. Nie! To nie może być prawda!
Złapałam taksówkę i szybko pojechałam na lotnisko. Nie myślałam w tedy o niczym, liczyło się tylko jedno.
Mama.
Kupiłam bilet do NY, na szczęście za 10 minut był lot. Wzięłam bilety i pobiegłam na rozprawę, a następnie do samolotu. Cały czas zastanawiałam się, kto to mógł być, jak to się stało. Miałam w głowie tyle pytań, a odpowiedzi żadnych. Napisałam tylko SMS do taty w jakim szpitalu są i nic więcej. Nie miałam siły pisać do Justina, oraz wszystkiego mu tłumaczyć, nie teraz.
Wyszłam z samolotu i od razu zamówiłam taksówkę, żeby zawiozła mnie do wyznaczonego szpitala. Zapłaciłam kierowcy i z prędkością światła wparowałam do szpitala. Podbiegłam do recepcji.
-Gdzie leży Angelina White-zapytała zdenerwowana
-A kim pani jest?-zapytała spokojnie recepcjonistka
-Jej córką-krzyknęłam
-Aha, dobrze. Już sprawdzam-powiedziała-Pani White leży na 6 piętrze w sali numer 305.-odpowiedziała
Od razu pobiegłam w stronę windy, wpadając po drodze na parę osób. W windzie wcisnęłam przycisk na 6 piętro i po paru sekundach się tam znalazłam. Wyszłam z windy  i rozejrzałam się po korytarzu w prawo i lewo. Szłam korytarzem mijając salę.
299,300,301,302,303,304,
305! Jest
Otworzyłam drzwi sali i od razu łzy napłynęły mi do oczu, po tym co zobaczyłam. Był tam mój załamany tato, siedzący przy łóżku mamy, która była podłączona do różnych kabli.
-Tato-powiedziałam cicho, podchodząc do niego i go przytulając
-Lily, jesteś-powiedział, i zauważyłam że płakał
-Co z nią?-zapytałam przejęta
-Od wypadku się nie obudziła, lekarze mówią żeby być dobrej myśli i nie tracić nadziei-powiedział smutny i przybity
-Kiedy to się stało?-zapytałam
-Angelina wyszła do sklepu i najprawdopodobniej przed sklepem ją postrzelili, do mnie zadzwoniła policja, że jest w szpitalu i prosili żebym przyjechał. Zaraz jak przyjechałem, zadzwoniłem do ciebie-wstał-Zostawię cię samą z mamą, lekarze powiedzieli, że jest w śpiączce, ale wszystko słyszy-powiedział znikając za drzwiami.
Widok osoby, którą kochasz w takim stanie był okropny.
-Mamo-zaczęłam-Dlaczego ty?-zapłakałam-Dopiero co cię odzyskałam, a tu taki coś. Ja tak bardzo cię kocham, nie mogę cię teraz stracić, nie teraz. No nie mogę!-powiedziałam głośniej
Zrobiła małą przerwę w mówieniu, żeby się uspokoić od płaczu.
-Mam chłopaka, wiesz?-mimowolnie na twarz wkradł mi się mały uśmiech-Justin-powiedziałam-Jest taki kochany, teraz jest w Kanadzie, nawet nie powiedziałam mu że przyjechałam do NY. Jak tata zadzwonił to byłam z Alex na zakupach, rzuciłam wszystko, wsiadłam w samolot i przyleciałam tutaj.-wytłumaczyłam
Przez następną godzinę, leżałam wtulona w nią i płakałam, aż wreszcie zasnęłam.
Obudził mnie dzwięk przychodzącego SMS. Niechętnie wzięłam telefon do ręki i otworzyłam wiadomość.

**Oczami Alex**
Bardzo zdziwiło mnie to, że Lily tak nagle wszystko zostawiła i wybiegła z centrum. Pobiegłam za nią, ale jej już nie było. Zaczęła dzwonić do niej do Justina, ale jak na złość nie odbierali, zadzwoniłam też do Jognego, ale jemu też włączała się poczta głosowa. Postanowiłam usiąść na ławce przed centrum, bo może wróci. Siedziałam tak 5 minut, 10 minut, aż w końcu po 15 minutach przyszedł do mnie SMS.
Od:Nieznany 
Chcesz zobaczyć Lily żywą?
Przyjdz do starego magazynu(nazwa ulicy)
Lepiej się pośpiesz. 
O mój boże!
Co jest grane.
Nie wiedziałam co zrobić, ale Lily to moja przyjaciółka, więc wsiadłam szybko do auta i pojechałam do starego magazynu pod podanym adresem. Jechałam jak wariatka, bo strasznie bałam się o Lily. Po niecałych 10 minutach byłam na miejscu. Zatrzymałam auto i zamknęłam na klucz. Podeszłam do magazynku, wystawiłam głowę do środka.
-Lily!-zawołałam-Jesteś tu?-weszłam do środka, ale nikogo tam nie było. Postanowiłam rozejrzeć się po innych pomieszczeniach. Weszłam do jednego, drugiego, trzeciego, czwartego, ale dalej nikogo nie widziałam. Zaczynałam się trochę dziwić, bo kto by napisał takiego SMS, nawet dla głupiego żartu, wgóle skąd ktoś miałby mój numer. Zostało ostatnie pomieszczenia, weszłam do środka, ale tam też nikogo nie było, chciałam wyjść z pomieszczenia lecz w drzwiach zobaczyłam zakapturzoną postać w okularach. Wystraszyłam się.
-Kim jesteś?!?! Gdzie jest Lily-krzyczałam i chciałam uciec, ale tajemnicza osoba złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła mnie do siebie tyłem, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-Puść mnie-krzyczałam, ale on/ona przyłożyła mi szmatkę do ust.
-Dobranoc Alex-usłyszałam, a potem widziałam tylko ciemność. 

***
Jest 11 rozdział <3
Na początek chciałabym podziękować za ponad 1000 wyświetleń!!!
Dodałam go szybko, myślałam że się nie wyrobie, ale wena mnie złapała.
Mam nadzieję, że się wam podoba xx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz