sobota, 10 maja 2014

Rozdział 4


**Oczami Justina**

Po tym jak odprowadziłem Lily do domu, szef zadzwonił do mnie i powiedział, że mam rozliczyć jakiegoś gnojka z kasy za narkotyki. Pojechałem pod wskazany adres. Był to obskurny budynek, kiedy wszedłem do środka zaśmierdziało wilgocią. Sprawdziłem w telefonie numer domu, a był to numer 8. Podszedłem do drzwi, nawet nie zapukałem tylko od razu je otworzyłem. W kuchni nikogo nie było, ale usłyszałem dzwięk telewizora w salonie. Na kanapie siedział gość który był nam winien kasę. Podszedłem do niego od tyłu, wyjąłem spluwę i przyłożyłem mu ją do skroni. 
-Jesteś nam winien sporo kasy kolego-powiedziałem, a on powoli odwrócił głowę. Na jego twarzy widniało przerażenie.
-J-j-j-jąkał się- Ja teraz nie mam, proszę daj mi jeszcze parę dni, a oddam wszystko co do grosza-błagał
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz, że ja jestem jakaś fundacja charytatywna?-zapytałem z sarkazmem
-Błagam! Nie zabijaj mnie
-Jakieś ostatnie słowo, dupku?-zapytałem-Hah, zresztą kto by się interesował takim ćpunem jak ty, po czym strzeliłem mu kulką prosto w łeb.
Wyszedłem z mieszkania, skierowałem się do auta i zadzwoniłem do chłopaków żeby posprzątali. Słuchałem piosenki w radiu, gdy spostrzegłem na siedzeniu pasażera telefon.-Telefon Lily-pomyślałem 
Pojadę do niej i jej go oddam. 
Wjechałem na parking, zostawiłem auto i wszedłem do budynku. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Poczekałem jeszcze chwile i kiedy chciałem odejść usłyszałem płacz Lily. Bez zastanowienia wparowałem do środka mieszkania, a moim oczom ukazała się Lily. Siedziała w kuchni z podkulonymi nogami, płacząc. Szybko podbiegłem do niej i ją przytuliłem.
-Lily co się stało?-zapytałem zmartwiony
Nic nie odpowiedziała.
-Lily, proszę powiedz mi co się stało?-zapytałem ponownie z nadzieją na odpowiedz 
Po raz drugi nic nie odpowiedziała, ale podała mi kartkę którą przez cały czas trzymała w ręce.

"Twoje szczęśliwe dni się skończyły Lily, teraz poczujesz się tak jak ja przez wiele lat. Te ostatnie tygodnie twojego życia zmienię w istny koszmar" 
                                              ~SA

O kurwa. Chyba muszę zmienić strategie i jak najszybciej, a nawet dzisiaj pojechać z nią do jej ojca. Tak, i tak zrobię. Ale najbardziej zastanawia mnie dlaczego ona, aż tak zle zaregowała na tą kartkę. Siedziałem z nią, aż trochę się uspokoiła i przestała płakać.
-Lily, bo ja muszę cię gdzieś zabrać, tzn komuś przedstawić-powiedziałem
-Komu?-zapytała niepewnie
-Zobaczysz na miejscu nie chcę ci teraz tego mówić. Zaufaj mi-powiedziałem po czym wziąłem ją za rękę. 
-No dobrze-odpowiedziała, wstając 
Poszliśmy do mojego samochodu i wyjechaliśmy na jezdnię. Nie wiedziałem czy pojechać do magazynu czy do domu szefa, ostatecznie pojechałem w do domu ponieważ Angelina też pewnie chcę przy tym być.
Miałem już skręcać w stronę domu szefa, ale spostrzegłem czarne auto, które jechało bardzo blisko nas. Nie chciałem dodatkowo stresować Lily, więc nic jej nie powiedziałem, ale pojechałem prosto aby zobaczyć czy auto pojedzie za nami. I tak też zrobiło, krążyłem w różnych uliczkach, a uto za każdym razem było blisko nas.Teraz już muszę powiedzieć Lily. 

**Oczami Lily**

Nie wiem gdzie jechaliśmy, ale wydawało mi się to dziwne ponieważ od dłuższego czasu jechało za nami czarne auto. Justin chyba to zauważył, bo kiedy miał skręcać, nagle pojechał prosto a potem krążył tak przez jakieś 15 minut, jak by chciał uciec przed tym autem. Zaczynałam się już bać. Najpierw liścik, teraz auto, a jeszcze wcześniej zdechły szczur w domu dziecka. O tym akurat Justinowi nie powiedziałam, bo myślałam że po prostu szczur zdechł, albo coś go zagryzło, ale teraz wszystko składa się w całość i na dodatek jeszcze zanim przyjechałam do NY to parę razy widziałam w swoim pobliżu zakapturzoną osobę, u braną całą na czarno. 
-Justin- powiedziałam niepewnie 
-Tak?-zapytał, lekko zdenerwowany 
-Od jakiegoś czasu jedzie za nami to czarne auto.- powiedziałam odwracając głowę do tyłu
-Wiem Lily, zapnij pasy- powiedział, gdy niespodziewanie zaczął szybko jechać, nawet bardzo szybko.
-Justin! Ja się boję-powiedziałam ze łzami w oczach 
-Proszę Lily nie płacz, wszystko będzie dobrze zobaczysz zaraz ich zgubimy.- uspokoił mnie, ale ja zaczęłam jeszcze bardziej panikować kiedy auto za nami przyśpieszyło.
Jechaliśmy z Justinem strasznie szybko, a czarne auto było coraz bliżej nas. Nagle Justin wyciągnął telefon.
-Szefie jestem z Lily i ktoś nas śledzi-powiedział do telefonu, a ja się zdziwiłam że powiedział do kogoś szefie.
-Wiem, wiem, dobrze
-Tak zaraz będziemy
Zakończył rozmowę i spojrzał na mnie, widział chyba moją przerażoną a zarazem zdziwioną minę, więc postanowił dalszą drogę przemilczeć tak samo jak ja. Jechaliśmy może z 10 minut i wreszcie zgubiliśmy śledzące nas auto. Wjechaliśmy do jakiegoś osiedla, sądząc po wielkości i wystroju domów było to bogate osiedle. Autem podjechaliśmy pod przepiękny dom.
-Emm, Justin? gdzie my jesteśmy?-zapytałam, podziwiając dom
-Chodz do środka, to wszystkiego się dowiesz-powiedział otwierając mi drzwi o d samochodu
Wysiadłam i wraz z Justinem skierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Justin zadzwonił dzwonkiem i czekaliśmy, aż ktoś otworzy.
Drzwi otworzyła kobieta* mniej więcej w wieku 30 lat. Kiedy nas zobaczyła zaczęła płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili przyszedł mężczyzna i przytulił żonę. Ona od niego  odeszła i się do mnie przytuliła
-Córeczko, tyle lat cię nie widziałam, tak za tobą tęskniłam-mówiła płacząc
Stałam tam w kompletnym oszołomieniu, dopiero chwil kobieta się ode mnie odsunęła. 
-Przepraszam, ale to jakaś pomyłka-powiedziałam-Justin? O co tutaj chodzi?- zapytałam go
-Lily, Justin może usiądziemy.-odezwał się mężczyzna 
Weszłam do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Może mi ktoś wyjaśnić co się tutaj dzieje-zapytała zdenerwowana
-Lily spokojnie-uspokoił mnie Justin 
-Ale jak ja mam być spokojne? Przed chwilą nas ktoś gonił, przywiozłeś mnie tutaj, a na dodatek obca kobieta mówi, że jest moją matką-na te słowa kobieta wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem
-Lily, my jesteśmy twoimi rodzicami-powiedział mężczyzna-Nazywam się Jack White, a to moja żona Angelina.-kontynuował 
-Ale jak? To nie możliwe! Moi rodzice zginęli. Zamordowali ich!!! Na mich oczach!!! Kim wy jesteście? Czego ode mnie chcecie?-krzyczałam, jednocześnie płacząc. Nie wiedziałam co mam robić zostać tam, czy uciekać.
-Lily to my jesteśmy twoimi rodzicami, a Tomas i Amanda to byli twoi przybrani rodzice.-powiedział 
-Nie!!!-wykrzyknęłam i rzuciłam się w ramiona Justina, a on mnie przytulił
-Lily, to są twoi rodzice. Uwierz im-powiedział spokojnie Justin
-A-ale, moi ro-rodzice nie żyją-płakałam-Ja nie chcę tego przeżywać od nowa, Justin! Zabierz mnie do domu-prosiłam 
-Ciii, uspokój się i wszystko ci wyjaśnimy-poprosił Justin
Po paru minutach przestałam już tak bardzo płakać i mój "tato" postanowił wszystko mi wytłumaczyć.
-Lily. Jestem szefem gangu-zamarłam.-Zanim się urodziłaś, rok wcześniej mieliśmy jeszcze jedną córkę Megan. Ale porwali ją moi wrogowie.-znowu zaczęłam płakać-Nie chcieliśmy stracić jeszcze jednego dziecka, więc postanowiliśmy oddać cię do adopcji zaraz po urodzeniu. To było dla nas bardzo trudne, a szczególnie dla twojej mamy-wskazał na płaczącą Angeline.-Ale uznaliśmy, że tak będzie najlepiej.Teraz kiedy skończyłaś już 18 lat możesz sama decydować o swoim życiu i dlatego wysłałem Justina żeby się tobą opiekował, nie gniewaj się na niego on na początku nie wiedział, że jesteś naszą córką. Nikt nie wiedział, że mamy drugą córkę. Kompletnie nikt. Powiedziałem mu dopiero kiedy byłaś w NY. Miał się z tobą zaprzyjaznić, a potem przyprowadzić cię do nas i na spokojnie wszystko wyjaśnić, ale niestety inne gangi już wiedzą o tym że mamy ciebie i prawdopodobnie dlatego was dzisiaj śledzili.-powiedział-Lily, nie oczekujemy od ciebie tego, że będziemy żyć normalnie tak jak zwykła rodzina bo to jest niemożliwe, ale chociaż spróbuj nam wybaczyć, my cię bardzo kochamy-na ostatnie słowa mojego taty nie wytrzymałam i pobiegłam się do nich przytulić. 
Siedzieliśmy resztę wieczoru w pokoju i rozmawialiśmy. Justin zaraz po tym jak opowiedział mojemu tacie o wiadomości której dostałam, pojechał do domu.
Bardzo się cieszyłam, że mam rodziców, ale nic nie będzie już teraz normalne, wręcz przeciwnie. 
-No dobrze, widzę że jesteś śpiąca to chodz pokaże ci pokój i pójdziesz się już położyć kochanie dobrze?-zapytała mama
-Tak chyba już pójdę to był ciężki dzień i jestem strasznie zmęczona-odpowiedziałam, po czym wstałam ui razem z mamą udałam się do pokoju. Pokazała mi wszystko co i jak, a potem wyszła. Ja natomiast poszłam wziąć prysznic. Potem się ubrałam w piżamę i położyłam do łóżka. Leżałam i rozmyślałam o wszystkich rzeczach które ostatnio wydarzyły się w moim życiu, gdy nagle tato wszedł do pokoju.
-Śpisz już Lily?-zapytał cicho.
-Nie jeszcze nie-odpowiedziałam, a on podszedł do mnie pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc córeczko-powiedziął
-Dobranoc tato-odpowiedziałam, a tato wyszedł z pokoju. Odwróciłam się na drugi bok, w stronę okna. Zauważyłam, że się coś rusza za oknem. Już chciałam wołać tatę, ale ukazała się znajoma mi postać. 
Justin.
Podeszłam do okna i otworzyłam je po cichu.
-Justin, co ty tu robisz?!?!?- zapytałam
-Stęskniłem się za moją ślicznotką- powiedział śmiejąc się, a moje policzki zalała fala rumieńców. 
-Rumienisz się-zaśmiał się
-Nie prawda
-Prawda
-Niee-powiedziałam jak małe dziecko 
-Taak-odpowiedział i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-To co mogę zostać, bo tak ciemno na dworze, ja specjalnie do ciebie po rynnie wchodziłem
-Och Romeo- zaśmiałam się-Jak się tak starałeś to możesz-powiedziałam a Justin się ucieszył-Ale śpisz na podłodze- powiedziałam po chwili, a Justinowie zszedł uśmiech z twarzy 
-Eeej, to nie fair-powiedział oburzony
-Hmm, no dobra ale bez żadnych numerów jasne?-zapytałam
-Oczywiście- odpowiedział, ściągając koszulkę i ukazując swój idealnie wyrzezbiony brzuch.
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej-zaśmiał się, a ja schowałam twarz w dłoniach, żeby nie widział moich rumieńców
Weszłam pod kołdrę, a Justin z drugiej strony.
-A przytulisz się do mnie?-zapytał z nadzieją w głosie
-No okej, okej- odpowiedziałam wtulając się w jego ciepły tors, po chwili zasnęłam w ramionach mojego księcia.

***
Och, ach Romeo, Julia. SŁODZIAKI :* 
Dodaje 4 już dzisiaj, bo jutro muszę się uczyć. Chociaż wczoraj całą noc nie spałam bo byłam na maratonie filmowym w szkole, to od rana pisze ten rozdział, ciężko było, ale napisałam <33
Dodałam zdjęcie domu rodziców Lily, zdjęcie jest robione od góry, bo nie było innych zdjęć domów, które mi się podobały.
BUZIACZKI xx


   


"


1 komentarz:

  1. Świetne!!! Kocham to !!! Loffki :* Trochę się spóżnilam z czytaniem !!!;)

    OdpowiedzUsuń