czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 19


3 miesiące pózniej...


**Oczami Lily**

Stałam w przed pokoju i zakładałam mojej czerwone szpilki, kiedy zadzwoniła do mnie Zoey.
-Czekam na dole laska! 
-Już schodzę, za minutę będę 
-Czekam
Zakluczyłam drzwi i weszłam do windy. Po chwili byłam już na dole, wybiegłam z budynku i wskoczyłam do auta Zoey.
-Hej-przywitałam się, dając jej buziaka w policzek
-To ruszamy- powiedziała i nacisnęła przycisk gazu
Po chwili byliśmy już na ruchliwych ulicach LA. Zoey zatrzymała się na czerwonym świetle, otworzyłam okno i wpatrywałam się w chłopaka który właśnie oświadczał się swojej dziewczynie. Moje myśli od razu podążyły w kierunku Justina.
Tak bardzo za nim tęsknię,jest mi strasznie trudno odkąd wyjechałam, ale musiałam to zrobić.
Po naszej kłótni na plaży od razu spakowałam rzeczy i wyszłam z domu, zostawiając tylko karteczkę z napisem: przepraszam. Pojechałam na lotnisko, pobiegłam do kasy i spytałam o jakiś lot, los chciał że było LA. Bardzo trudno było zostawić mi wszystkich moich przyjaciół, a przede wszystkim Justin i rodziców, ale musiałam to zrobić dla ich bezpieczeństwa.
Po przylocie do LA, pojechałam do hotelu a po drodze wpadłam na Zoey. Mogę ją nazwać moją przyjaciółką, albo chociaż dobrą koleżanką, choć nadal nie wie dlaczego tu jestem i przed kim uciekam.
Postanowiłam zmienić wszystko i zaczęłam od fryzury. Potrzebowałam drastycznej zmiany, na wypadek gdyby ktoś mnie poznał. I chyba mi się udało.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie odgłos podjezzającego czarnego porsche.
Zamarłam.
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
Pierwszy raz
Pierwszy raz, od pieprzonych 3 miesięcy zobaczyłam go-miłość mojego życia-Justina.
Wpatrywałam się w niego przez chwile, gdy nagle on spojrzał na mnie, pierwsze co zobaczyłam to jego oczy. Były wypełnione pustką i tęsknotą, było widać że nie śpi i być może płaczę, Gdy go takiego zobaczyłam moje serce po prostu pękło. W oczach zebrały mi się łzy. Nie mogłam na niego takiego patrzeć, ale z drugiej strony nie mogłam przestać.
-Ruszaj!-krzyknęłam nagle
Zatrzymałyśmy się pod klubem i weszłyśmy do środka. Od razu usłyszałam głośną muzykę.
-Zabawmy się dzisiaj-powiedziała mi do ucha Zoey
Nie miałam zamiaru się bawić, miałam, po prostu zamiar się schlać.
Podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy dwie kolejki shotów.
Zoey poszła tańczyć, a ja dalej siedziałam i piłam już trzecią kolejkę. Wypiłam ostatniego shota i na chwiejących się już trochę nogach poszłam na parkiet. Tańczyłam w rytm muzyki między ludzmi. Nagle poczułam jak ktoś za mną stanął. Chciałam się odwrócić, ale mi nie pozwolił. Delikatnie przejechał opuszkami palców po mojej ręce.
Ten dotyk
Ten zapach
Tylko przy jednej osobie na świecie się tak czułam. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi żebym uciekła, ale druga część mnie tego nie chciała, chciała po prostu z nim zostać. I posłuchałam tej drugiej części mnie.
Złapał mnie za ręce i splótł je z moimi, drugą rękę trzymał na moim biodrze, lekko nim kołysając. Czułam na mojej szyi jego oddech. Chciałam się po prostu odwrócić i go pocałować, ale miałam jednak tę blokadę i nie mogłam. Tańczyliśmy razem na środku parkietu i poczułam się jak dawniej poczułam się tak jakbyśmy tylko my tu byli, byłam we własnym świecie. W świecie bez zmartwień, kłopotów czy psychopaty, który chcę mnie zabić. I co najważniejsze byłam tam z Justinem.
Poczułam jak zdjął rękę z mojego biodra i powoli zaczął mnie odwracać. Staliśmy teraz odwróceni przodem do siebie, wpatrywałam się w jego załamane, ale zarazem szczęśliwe oczy. Nie mogłam uwierzyć, że mnie odnalazł. Patrzył prostko na mnie, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy, tak samo jak z moich. Nagle odezwał się.
-Wiedziałem, że cię odnajdę-powiedział i wtulił swoją głowę w moje ramiona.



*** 
NO I JEST <3 
WRESZCIE SIĘ SPIĘŁAM I NAPISAŁAM ROZDZIAŁ, NIE JEST TAKI JAKI MIAŁ BYĆ, ALE MNIEJ WIĘCEJ O TO MI CHODZIŁO.
MAM NADZIEJĘ, ŻE KTOŚ JESZCZE CZYTA MOJEGO BLOGA. 
PRAWDOPODOBNIE WRACAM NA STAŁE, A PRZYNAJMNIEJ CHCĘ DOKOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE.

****

 WYGLĄD LILY :


WYGLĄD ZOEY :









niedziela, 4 stycznia 2015

ZAWIESZAM!

PEWNIE MNIE TERAZ NIENAWIDZICIE, ALE MUSZĘ TO ZROBIĆ. 
NIE WIEM KIEDY WRÓCĘ NA BLOGA, MOŻE TO BYĆ ZA MIESIĄC, DWA CZY ZA PÓŁ ROKU.
NIE CHCĘ PISAĆ BEZNADZIEJNYCH ROZDZIAŁÓW.
MYŚLAŁAM ŻEBY CAŁKOWICIE USUNĄĆ BLOGA, ALE POSTANOWIŁAM, ŻE ZAWIESZĘ O.
MOŻE TEŻ BYĆ TAK, ŻE JAK NAJDZIE MNIE WENA NAPISZE ROZDZIAŁ I GO DODAM, ALE NIE BĘDZIE TO OZNACZAŁO, ŻE WRACAM.
MOŻE TO NIE JEST TO, ŻE ZAWIESZAM BLOGA, ALE CHODZI MI O TO, ŻE NIE BĘDĘ PISAĆ REGULARNIE ROZDZIAŁÓW CZY NA SIŁĘ TAK JAK TERAZ.
NAJDZIE MNIE WENA TO NAPISZĘ. 
BARDZO WAS PRZEPRASZAM :< 

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 18


*Oczami Lily*

Siedziałam na ziemnej, szpitalnej podłodze. Po tym jak lekarz powiedział nam, że z Johnem już lepiej, odrobinę się uspokoiłam. 
-Kochanie?-stał przede mną Justin 
-Hmm?-zapytałam
-Chodz, pojedziemy do domu, musisz odpocząć
-No dobrze- powiedziałam, po czym wstałam i poszłam z Justinem w stronę szpitalnego wyjścia.
Justin zamówił taksówkę i pojechaliśmy do naszego domku.
-Skarbie, wstawaj-obudził mnie Justin-Jesteśmy na miejscu
Wyszłam z auta i skierowałam swoje zmęczone ciało w kierunku drzwi. Po wejściu od razu poszłam do pokoju i weszłam do łazienki. Nalałam do wanny gorącej wody. Rozebrałam się i wzięłam długą, odprężającą kąpiel.
Ubrałam  się w coś luznego i poszłam do salonu, tam zastałam Justina leżącego na kanapie. Usiadłam obok niego.
-Chcesz coś do jedzenia?-zapytał
-Nie-powiedziałam
Justin wstał i poszedł do kuchni. Ja natomiast siedziałam i myślałam o tym ile on się przeze mnie nacierpiał i to wszystko przeze mnie. To przeze mnie zmarła Alex, to przeze mnie mama była w szpitalu, to przeze mnie John jest teraz w szpitalu i to przeze mnie Justin cierpi. Kocham go tak mocno i nie chcę żeby stała mu się krzywda, nie wiem co bym wtedy zrobiła. Mimowolnie zaczęłam płakać. Justin chyba usłyszał bo przyszedł do salonu.
-Kochanie czemu płaczesz?-spytał zmartwionym głosem
-Nic-powiedziałam i szybko wybiegłam z domu. Pobiegłam prosto na plaże.
Szłam wzdłuż brzegu i obserwowałam zachód słońca. Wiedziałam, że nie mogę go więcej ranić, muszę go chronić, muszę chronić moich przyjaciół i rodzinę i jest na to tylko jeden sposób. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę, odwróciłam głowę i tą osobą okazał się Justin.
-Co się stało-zapytał, w jego głosie można było usłyszeć troskę o mnie i miłość, którą mnie obdarował.
-Nic-powiedziałam oschle-Zostaw mnie, chcę być sama-zakończyłam stanowczo
-Ale ja chcę ci pomów, pomogę ci przez to przejść, przejdziemy przez to wszystko razem-mówiła, a ja musiałam powstrzymywać się od płaczu
-NIE!-krzyknęłam-ZOSTAW MNIE! NIE MOŻESZ MI POMÓC , NIKT MI NIE MOŻE POMÓC! WSZYSTKICH DOOKOŁA RANIE, WSZYSTKIM ROBIĘ KRZYWDĘ!-krzyczałam
-LILI! PRZESTAŃ TAK MÓWIĆ TO NIEPRAWDA!
-Nie oszukujmy się Justin, my nigdy nie będziemy mogli być razem-powiedziałam, łamiącym się głosem- NIE MOŻEMY BYĆ RAZEM SŁYSZYSZ?!?! NIGDY!-krzyczałam i już wiedziałam co muszę zrobić, żeby on był bezpieczny, nawet jeśli ja będę przez to cierpieć. Ale go kocham i nie pozwolę, żeby stałą mu się krzywda.
-O CZYM TY DO CHOLERY MÓWISZ LILY!-krzyczał i widziałam, że ma łzy w oczach.
Wzięłam się w garść i wypowiedziałam wreszcie te trzy słowa, trzy kłamstwa, których będę żałować do końca swojego życia
-NIE KOCHAM CIĘ-krzyknęłam-NIGDY CIĘ NIE KOCHAŁAM
, JAK MOGŁEŚ MYŚLEĆ, ŻE MOGĘ CIĘ KOCHAĆ-nie wierzyłam w to co mówię, nie wierzyłam, że znalazłam w sobie tyle siły, żeby się nie rozpłakać
Justin stał przede mną, cały zapłakany. Powoli zaczął się do mnie zbliżać, położył rękę na moim policzku, pogładził go i powiedział
-Jeżeli mnie nie kochasz, popatrz teraz mi w oczy i mi to powiedz
Zebrałam w sobie wszystkie siły i przypomniałam sobie jak jeszcze parę miesięcy temu byłam zimną suką bez uczuć i niczym się nie przejmowałam
-Nie kocham cię-powiedziała, patrząc prosto w jego oczy-okłamałam go, ale musiałam to zrobić
Czekałam, aż coś powie, ale on mnie pocałował. To był pocałunek inny od wszystkich, był peny miłości. Lecz on myślał, że tylko jego miłości. Odsunął się ode mnie, odwrócił się i pobiegł, ostatni raz jeszcze spojrzał w moją stronę i mogłam zobaczyć jego oczy, byłe pełne smutku, cierpienia i miłości.

*Oczami Justina*

Biegłem przed siebie i nie wierzyłem, nie wierzyłem że ona to powiedziała, że mnie nie kocha. Nie wiem co teraz czuje wszystko po trochę, nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję jak moje serce jest rozwalone na milion kawałków. Kocham ją tak mocno, zawsze ja będę kochać, a ona nigdy mnie nie kochała. 
Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem z podjazdu. Jechałem przed siebie 150km/h.
Nagle zatrzymałem się bo zobaczyłem, sklep z motorami. I już wiedziałem co mam zrobić, Obiło mi się o uszy, w mieści są organizowane nielegalne wyścigi samochodów.
Kupiłem najdroższy i najszybszy motor jaki tam był.
Kiedy dotarłęm an miejsce wyścigów, zwolniłem trochę, Na opuszczonych budynkach były zdjęcia i zapalone znicze. Zobaczyłem na dużym placu grupkę motocyklistów. Przygazowałem i na jednym kole dołączyłem do nich. Wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku.
-ZACZYNAMY!-krzyknął gościu przez megafon
Zauważyłem, że na motory wsiadają również dziewczyny. Zobaczyłem jakąś laskę podjechałem do niej.
-Wsiadasz-spytałam
-Jasne
Ruszyłem na miejsce startu. Nagle dziewczyny zaczęły schodzić z motorów, wsiadły na motor tyłem i przypięły się pasem. Ja tylko się uśmiechnąłem.
-1
-2
-3
-START!!-krzyknął, a ja ruszyłem z piskiem opon.
Jechałem strasznie szybko, ale podobało mi się to. I wiedziałem, że w ten sposób zapomnę.
Wiedziałem, że to już koniec, nigdy nie będziemy razem, teraz tylko pozostaje o niej zapomnieć. Tylko problem w tym, że ją w chuj mocno KOCHAM.

KONIEC CZĘŚCI I. 

****
NO I JEST! 
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ. 
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA
W PRZYSZŁYM TYGODNIU DODAM 1 ROZDZIAŁ 2 CZĘŚCI. 


\